Magazyn Studentów Politologii i Dziennikarstwa UMCS
POLFORMANCE
Kateryna Shevchenko
2 lut 2025
Jak wygląda codzienność na froncie w obliczu wojny? Co motywuje ludzi do walki w obronie swojego kraju, a co pomaga im przetrwać najtrudniejsze chwile? O tym opowie Oleksandr Kovalenko – człowiek, który od lat stawia czoła zagrożeniom na pierwszej linii frontu.
Oleksandr Kovalenko, 40-letni żołnierz z Ukrainy, swoją służbę rozpoczął w 2014 roku, gdy jego kraj zmagał się z pierwszymi przejawami rosyjskiej agresji. Kiedy 24 lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła pełnoskalową inwazję, Oleksandr stanął do obrony miasta Sumy – jednego z pierwszych zaatakowanych przez siły rosyjskie. Obecnie pełni funkcję mechanika-kierowcy i operatora drona bojowego w 5. Oddziale Straży Granicznej. Jego codzienna praca wymaga precyzji, odpowiedzialności i umiejętności technicznych. W ostatnich latach został odznaczony wieloma wyróżnieniami, w tym medalem „Za odwagę w obronie granic państwa”. W tym wywiadzie Oleksandr podzieli się swoimi doświadczeniami, wspomnieniami i refleksjami, które pomogą lepiej zrozumieć trudną rzeczywistość wojny.
...
Kateryna: Witam serdecznie, Oleksandrze. Dziękuję, że zgodziłeś się na rozmowę. To dla mnie wielki zaszczyt. Jak się dzisiaj czujesz?
Oleksandr: Dziękuję za zaproszenie. Trudno powiedzieć, jak się czuję. Wojna nie daje chwili wytchnienia, ale staram się nie tracić wiary i motywacji.
Kateryna: Twoje doświadczenia są niezwykle cenne dla naszych czytelników. Zacznijmy więc od początku. Czym zajmowałeś się przed pełnoskalową inwazją Rosji na Ukrainę?
Oleksandr: Przed pełnoskalową inwazją zajmowałem się rolnictwem. Budowałem farmę na swojej działce w rodzinnej wiosce, wkładając w to całe serce i duszę. Aktywnie uczestniczyłem w życiu lokalnej społeczności. Wspierałem szkołę, dzieci — pomagałem, jak tylko mogłem. To było dla mnie ważne, ponieważ dzieci są naszą przyszłością.
Kateryna: Jak wspominasz pierwszy dzień rosyjskiej inwazji, 24 lutego 2022 roku?
Oleksandr: Tego dnia zrozumiałem, że moje życie nigdy już nie będzie takie samo. 23 lutego zadzwoniono do mnie z wojskowej komendy uzupełnień i poproszono, żebym się zgłosił. Rano, 24 lutego, o pół do szóstej, wyjechałem z miasta do wsi, która znajduje się niedaleko granicy z Rosją, by sprawdzić farmę i pomóc mojej mamie. Po kilku godzinach w pobliżu pojawiły się czołgi, a sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Tego samego dnia udałem się do wojskowej komendy, gdzie otrzymałem broń, a następnie dołączyłem do obrony miasta Sumy, które było jednym z pierwszych miast, które stanęły w obliczu rosyjskiego ataku.
Kateryna: Jakie były Twoje myśli tego dnia?
Oleksandr: Chaos... Na początku był chaos w głowie, ale szybko się pozbierałem. W wojskowej komendzie z innymi chłopakami zorganizowaliśmy się, słuchaliśmy rozkazów dowódców i wykonywaliśmy zadania. Przez trzy dni byłem na pozycjach w mieście Sumy, a potem wróciłem do wsi, by zorganizować oddział ochotników.
Kateryna: Jak przebiegało tworzenie oddziału ochotniczego?
Oleksandr: Zebraliśmy się w urzędzie gminy razem z radnymi i lokalnymi aktywistami. Proponowano mi, żebym został dowódcą, ale odmówiłem. Wyjaśniłem, że jestem gotów pełnić funkcję zastępcy, ale dowódcą niech będzie ktoś inny. Dopiero wróciłem z wojskowej komendy, a w każdej chwili mogli mnie wezwać, więc nie mogłem wziąć na siebie takiej odpowiedzialności.
Kateryna: Oleksandrze, zanim rozpoczęliśmy wywiad, wspomniałeś, że Twoja walka zaczęła się jednak wcześniej, już w 2014 roku. Jakie były Twoje doświadczenia z tamtego okresu?
Oleksandr: Zostałem zmobilizowany w 2014 roku. Miałem wtedy 29 lat. Do domu wróciłem tuż przed moimi trzydziestymi urodzinami. To był trudny, ale bardzo ważny okres w moim życiu. Już wtedy rozumiałem, że to dopiero początek czegoś większego. W latach 2015-2016 często mówiłem przyjaciołom, że czeka nas wielka wojna. Jednak, tak jak większość ludzi, liczyłem na to, że do tego nie dojdzie. Ludzie zawsze starają się przekonać siebie, że wszystko będzie dobrze, nawet gdy przed nimi stoi realne zagrożenie. Dlatego, gdy w 2022 roku to stało się rzeczywistością, nie było to dla mnie szokiem, a jedynie potwierdzeniem moich przeczuć i obaw.
Kateryna: Jak bardzo różni się Twoje doświadczenie z 2014 roku od obecnej pełnoskalowej wojny?
Oleksandr: W 2014 roku w strefie ATO sytuacja była inna. Były straszne ostrzały artyleryjskie, ale wiele zależało od uzgodnień i decyzji dowódców. Czasem nawet między dowódcami dochodziło do rozmów telefonicznych i ostrzegali się nawzajem: „Ukryjcie się, bo będą ostrzały”. Teraz wszystko wygląda inaczej – to pełnoskalowa, brutalna wojna. Lecą drony, pociski. Nie ma miejsca na jakiekolwiek „uzgodnienia”. Każdy moment na polu bitwy może okazać się decydujący.
Kateryna: Gdzie obecnie służysz i jakie masz obowiązki?
Oleksandr: Służę w 5. Oddziale Straży Granicznej, w komendzie szybkiego reagowania. Moje stanowisko to mechanik-kierowca oraz operator drona bojowego. To duży dron-bombowiec, którego używamy do wykonywania zadań w strefie działań wojennych.
Kateryna: Jakie są Twoje motywacje do walki?
Oleksandr: Moja motywacja jest zakorzeniona w naszych genach. Jesteśmy potomkami Kozaków, tych, którzy zawsze bronili swojej ziemi. Jeśli nie będziemy bronić Ukrainy, może ona stać się kolejną Gruzją czy Czeczenią. Dla mnie motywacja to wspomnienia o Buczy, Irpieniu, Hostomelu. Nie chcę, by moje dzieci czy wnuki żyły w strachu. Moja motywacja jest prosta — robić swoją pracę, bronić ojczystą ziemię. A także, by mój ojciec nie musiał się wstydzić za mnie. To cała motywacja.
Kateryna: Jak wygląda współczesna wojna, biorąc pod uwagę użycie dronów?
Oleksandr: To wojna technologii. „Lancety”, drony zwiadowcze i bombowe — wszystko to znacząco zmienia taktykę. Ale najważniejsze pozostaje niezmienne: wszystko kontrolują ludzie, a bez piechoty nie da się utrzymać terytorium. Drony pomagają znacząco zmniejszyć straty. Wykonują zwiad, ataki są szybsze, a obronne działania bardziej skuteczne. Drony są niezwykle ważne. Pozwalają dostrzec wroga z daleka, zanim podejdzie. Daje to czas na przygotowanie. Dzięki nim można skorygować działania piechoty, bojowego transportu pancernego.
Kateryna: Jakie są mocne i słabe strony armii rosyjskiej?
Oleksandr: Nie są oni tak głupi, jak wielu ludzi sądzi. Rosjanie szybko przewidują naszą taktykę i szybko uczą swoich żołnierzy.
Kateryna: Czy zaopatrzenie na froncie jest wystarczające, ile kosztuje wyposażenie jednego żołnierza?
Oleksandr: Mamy wystarczająco jedzenia, wody i podstawowych rzeczy. Jeśli chodzi o wyposażenie, jest ono drogie, ponieważ to głównie sprzęt europejski, zagraniczny.
Kateryna: Czy państwo pokrywa te koszta?
Oleksandr: Państwo częściowo pokrywa te koszta, ale niestety nie zawsze wystarcza. Żołnierze często muszą angażować wolontariuszy lub kupować niezbędne rzeczy na własny koszt.
Kateryna: Jakie są największe trudności na froncie, o których cywile nawet nie mają pojęcia?
Oleksandr: Dla mnie najtrudniejsze jest wchodzenie i wychodzenie z pozycji. Cywile nie mają pojęcia, jak bardzo to jest skomplikowane.
Kateryna: W jakich warunkach żyją żołnierze na froncie?
Oleksandr: Życie na froncie nie jest wcale komfortowe. Mieszkamy w schronach, okopach, które przykrywamy folią lub gałęziami. Warunki wojenne, co tu mówić.
Kateryna: Czy dowódca martwi się o swoich żołnierzy?
Oleksandr: Oczywiście, martwi się o swoich żołnierzy. Jeśli dowódca nie będzie troszczyć się o swoich ludzi, to prędzej czy później sam trafi na ich miejsce. Tak to działa.
Kateryna: Jakie umiejętności musiałeś opanować na wojnie, o których wcześniej nie myślałeś?
Oleksandr: Wszystko opiera się na „przeczuciu”. Trzeba rozwijać intuicję, by wiedzieć, skąd nadchodzi niebezpieczeństwo i jak reagować. Oczywiście, najważniejsza rzecz — umiejętność zachowania spokoju, nawet gdy wszystko dookoła się wali. To wszystko trzeba poczuć, by zrozumieć.
Kateryna: Jak radzisz sobie z emocjonalnym obciążeniem i zmęczeniem?
Oleksandr: Bardzo pomaga mi rodzina. Kiedy wracam, opowiadam wszystko, mogę się wypłakać, a oni mnie wspierają. W takich momentach czuję, że nie jestem sam. I po tym wszystkim zmęczenie znika, jakby wcale go nie było. Szczerze mówiąc, nie ma lepszych leków na wszystko niż rodzina.
Kateryna: Co sprawia, że nie poddajesz się i idziesz dalej?
Oleksandr: Trzyma mnie świadomość, że w domu czekają na mnie. Wsparcie bliskich to najważniejsze. To oni dają mi siłę, żeby żyć i walczyć. Wsparcie to wszystko.
Kateryna: Dlaczego na froncie ważne jest kontrolowanie emocji?
Oleksandr: Emocje mogą prowadzić do błędów, które na wojnie mogą kosztować bardzo dużo. Na pozycji najważniejsze jest wykonać zadanie, przeżyć i wrócić. Emocje zostawiamy w domu.
Kateryna: Jak przeżywasz utratę towarzyszy broni?
Oleksandr: Strata towarzyszy jest bardzo trudna. Razem jedliśmy, spaliśmy, walczyliśmy — to więcej niż przyjaźń. Kiedy wybuchły walki w obwodzie kurskim, nasz oddział znalazł się na pierwszej linii frontu. Naszym zadaniem były szturmy oraz oczyszczanie terenów, co wiązało się z ogromnym ryzykiem. Zostaliśmy wysłani na jedną z takich misji. Niektórzy z naszych chłopaków wyszli z niej cało, ale niestety, byli i tacy, którzy zostali ciężko ranni. Jeden z naszych, stojąc przed trudnym wyborem, postanowił wrócić do rannych. Powiedział: „Będę z tymi, którzy potrzebują pomocy” i wrócił. Niestety, nie udało mu się wyjść stamtąd żywym. Zginął.
Druga grupa wychodziła inną drogą. Jednemu z chłopaków kula trafiła w szyję. Zwrócił się do naszego starszego kolegi, prosząc, by go dobił. Starszy kolega odpowiedział, że nie zabijamy swoich, że wszystko będzie w porządku. Chłopak, wiedząc, że nie ma już szans na przeżycie, odpowiedział: „Niech moja córka mi wybaczy” i samodzielnie detonował granat. Zginął na miejscu. To są moi chłopcy, bohaterowie Ukrainy.
Kateryna: To bardzo poruszająca historia. Dziękuję za podzielenie się tymi wspomnieniami. Czy uważasz, że państwo dostatecznie inwestuje w rehabilitację psychologiczną żołnierzy?
Oleksandr: Wsparcie psychologiczne wciąż jest na drugim lub trzecim planie. Ci, którzy trafiają do szpitali, otrzymują pomoc medyczną, wolontariacką i psychologiczną. Mówiąc szczerze, gdy mamy wojnę, to wsparcie psychologiczne jest na dalszym planie. Pomoc psychologiczna jest dostępna, ale są też inne pilniejsze potrzeby, jak drony.
Kateryna: Czy uważasz, że żołnierze wrócą z traumami?
Oleksandr: Tak, wielu żołnierzy wróci z traumami. Społeczeństwo nie jest na to gotowe, będzie musiało nauczyć się z nimi komunikować i uzbroić w cierpliwość. Żołnierze potrzebują szczególnej uwagi, zrozumienia i wsparcia. To nie są ludzie, którym można powiedzieć: „Nie wysyłaliśmy was tam” albo „To nie nasza wojna”.
Kateryna: Czego najbardziej nie lubisz w słowach lub działaniach cywilów?
Oleksandr: Denerwuje mnie, kiedy ludzie unikają rozmowy z żołnierzami, odwracają się lub uciekają, myśląc, że coś od nich będziemy wymagać. Jeszcze bardziej denerwują mnie takie wypowiedzi jak: „Jak dostanę wezwanie, to pójdę” albo „Jak mnie wezwą, pójdę walczyć”. Takie rzeczy lepiej nie mówić żołnierzom. Jeśli nie możesz walczyć, wspieraj, pomagaj, ale nie bądź obojętny. W przeciwnym razie wróg przyjdzie i do twojego domu.
Kateryna: Jakie problemy widzisz w ukraińskim społeczeństwie, zwłaszcza w stosunku do wojny i żołnierzy?
Oleksandr: Czuć, że społeczeństwo jest zmęczone. Musimy się zjednoczyć i wspierać nawzajem. Wszyscy muszą zrozumieć, że wojna dotyczy nas wszystkich – nie tylko tych, którzy walczą na linii frontu i ich rodzin. Wiem, że wojna zmienia ludzi, ale musimy pamiętać, że nasza przyszłość zależy od tego, jak będziemy traktować siebie nawzajem.
Kateryna: Jak wyobrażasz sobie swoje życie po wojnie?
Oleksandr: Po wojnie mam kilka planów. Przede wszystkim chcę podróżować, poznawać inne kraje i rozbudować swój biznes. Zamierzam kupić zwierzęta w różnych krajach: kozy w jednym, owce w drugim, psy w trzecim, gołębie w czwartym, a konie w kolejnym. To moje wielkie marzenie. Planuję także otworzyć centrum rehabilitacyjne dla weteranów. Chcę pomóc towarzyszom wrócić do normalnego życia i przyczynić się do odbudowy naszego kraju.
Kateryna: Czy widzisz siebie w wojsku po wojnie?
Oleksandr: Nie, absolutnie nie. Planuję wrócić do rolnictwa. To jest coś, czym się zajmowałem wcześniej i chcę kontynuować to w przyszłości.
Kateryna: Dziękuję Ci za tę rozmowę, Oleksandrze. Twoje słowa na pewno dotkną serc naszych czytelników.
Oleksandr: Dziękuję, że mogłem podzielić się swoją historią. Mam nadzieję, że po wojnie nasza Ukraina będzie silniejsza, bardziej zjednoczona. To nasza ziemia, nasze rodziny, nasza przyszłość. Musimy wytrwać.
Kateryna: Mam nadzieję, że po zwycięstwie będziemy mieli okazję porozmawiać ponownie i dowiedzieć się, jak wygląda Twoje życie w wolnej, odbudowanej Ukrainie.
*Nazwisko żołnierza zostało zmienione ze względów bezpieczeństwa.