top of page

Prawybory Nowej Nadziei w Lublinie

Arkadiusz Plewik

17 mar 2023

Kontrowersje, niejasności regulaminowe, paradoksy i okrojona stawka. W takich nastrojach odbyły się prawybory partii Nowa Nadzieja w Lublinie. Zgłosił się tylko jeden kandydat – wicestarosta świdnicki Bartłomiej Pejo, faworyt prezesa partii Sławomira Mentzena. Zaskoczenia nie było – osiągnął więcej niż 50% głosów i powinien zostać liderem listy w okręgu nr 6 do Sejmu RP.


Zjednoczenie wolnościowców?

Podczas lubelskich prawyborów padało wiele sformułowań o zjednoczeniu wszystkich ugrupowań konserwatywno-liberalnych, co więcej – przedstawiano to jako wielki sukces. Jednak w rzeczywistości ciężko o bardziej mylną tezę. W 2022 roku trzech posłów Konfederacji opuściło struktury partii Korwin (obecnie Nowa Nadzieja) i poinformowało o utworzeniu tzw. ,,czwartej nogi” Konfederacji – partii Wolnościowcy. W toku negocjacji okazało się, że ugrupowanie Artura Dziambora, Jakuba Kuleszy i Dobromira Sośnierza nie dostanie gwarantowanych jedynek w okręgach wyborczych do Sejmu. Ponadto zaproponowano im start w prawyborach Nowej Nadziei (dysponuje 20 okręgami), których stawką są właśnie ,,jedynki’’ na listach. Wolnościowcy uznali taką propozycję za nie do przyjęcia. Ostatecznie w Lublinie swojej kandydatury nie wystawił poseł na Sejm Jakub Kulesza – a więc o jakim zjednoczeniu sił wolnościowych mówimy w sytuacji, gdy w wewnętrznych wyborach brakuje trzech spośród pięciu parlamentarzystów ze środowiska ex Partii Korwin?


Nieprecyzyjny regulamin

Wbrew pozorom, zwycięzca prawyborów wcale nie dostanie gwarancji startu jako lider listy wyborczej. Przynajmniej tak wynika z regulaminu:


Art. 8: Każdy Zjazd Prawyborczy wybiera jednego Kandydata, którego Nowa Nadzieja poprze w danym okręgu w wyborach parlamentarnych w 2023 roku.

Najlepiej wyjaśnić to na konkretnym przykładzie. Załóżmy, że w Krakowie wygra Stanisław Żółtek, a Konrad Berkowicz zajmie drugie miejsce. Jak wyobrazić sobie sytuację, w której ugrupowanie oficjalnie nie popiera swojego wiceprezesa? Czy to oznacza, że tylko ,,jedynka’’ może liczyć na oficjalne poparcie? Przecież inni członkowie ugrupowania z pewnością znajdą się na listach w okręgu. Dość nieprecyzyjny przepis, którym można dowolnie manipulować. Nie zamyka też furtki do dogadania się z Wolnościowcami co do miejsc na listach.


Aby zgłosić swój udział w prawyborach należy zapłacić 2500 zł. Środki te będą wpłacone na poczet partii Nowa Nadzieja. Stąd pojawia się wątpliwość: dlaczego domniemany członek innego stronnictwa musi przekazać środki pieniężne, które formalnie są traktowane jako darowizna na rzecz partii, w której nie prowadzi działalności społeczno-politycznej?


Zarząd decyduje

Inną sprawą jest fakt, że zapłata 2500 zł nie gwarantuje uzyskania biernego prawa wyborczego. Kandydaturę musi zatwierdzić Zarząd Krajowy po weryfikacji danego kandydata. W regulaminie zastosowano określenie: ,,rękojmia odpowiedniego pełnienia obowiązków posła”. Teoretycznie, zapis słuszny i potrzebny. W praktyce jednak, organem weryfikującym jest organ partii Nowa Nadzieja – co z pewnością może wpływać na brak apolityczności przy podejmowaniu decyzji o aprobacie dla kandydata. Doszło już do sytuacji, w której odmówiono rejestracji kandydata. Chodzi o przypadek Sebastiana Pitonia. Sam fakt, iż organizator posiada pełną listę uczestników z czynnym prawem wyborczym, spośród których z łatwością jest w stanie zweryfikować działaczy lokalnych, których preferencje wyborcze są znane, może prowadzić do masowego zwożenia sympatyków kandydata Nowej Nadziei do okręgu odbywania się prawyborów – tak, by nie dopuścić do porażki popieranego polityka.


Brak materialnych rekompensat – zorganizujmy after party

Regulamin zabrania udzielania lub obiecywania wyborcy jakiegokolwiek materialnego wynagrodzenia w zamian za wzięcie udziału w prawyborach lub za głosowanie na konkretnego kandydata, w tym również rekompensowania kwoty darowizny. Natomiast już ,,after party” – impreza dla sympatyków Konrada Berkowicza – jest sprytnym obejściem regulaminu i próbą niematerialnego wynagrodzenia za oddany głos. Tak samo jak obecność na zjazdach prezesa Sławomira Mentzena – która ma zachęcić elektorat do pojawienia się w dniu wyborów i wysłuchania przemówienia idola, nakłaniającego do zagłosowania na kandydata wystawionego przez Nową Nadzieję.


Jeden kandydat

8 stycznia w Lublinie odbył się pierwszy zjazd prawyborczy. Zgłosił się jeden kandydat – Bartłomiej Pejo. Podczas wydarzenia gościli Sławomir Mentzen oraz Konrad Berkowicz, odpowiednio prezes oraz wiceprezes partii. Obaj politycy wygłosili przemówienia, choć poseł Berkowicz ze względu na ból gardła ograniczył swoją wypowiedź do kilku zdań, w których zasugerował, że Bartłomiej Pejo jest na tyle silnym kandydatem, iż nikt inny nie ośmielił się wystartować.


Wystąpił również sam Bartłomiej Pejo – kładąc nacisk na sprawy lokalne i samorząd; podkreślał też, że od lat jest samorządowcem. Podczas wydarzenia wielokrotnie odwoływano się do wszechstronnego charakteru działalności wicestarosty powiatu świdnickiego. Między innymi wspomniano, że jest prezesem Fundacji Kisiela i wiceprezesem Nowej Nadziei. Polityk twierdził, że należy uwolnić gospodarkę poprzez wprowadzenie prostych i niskich podatków oraz że państwo nie powinno przeszkadzać obywatelom ani utrudniać prowadzenia działalności gospodarczej. Wiele kwestii związanych z ekonomią nie dziwi, ponieważ Pejo jest również przedsiębiorcą. Zasugerował, że jako poseł będzie miał na uwadze sprawy i problemy regionu.


Bartłomiej Pejo uzyskał wymaganą liczbę głosów (50%) i wygrał prawybory. Zawiodła jednak komunikacja – ani w mediach społecznościowych Nowej Nadziei, ani na profilu kandydata nie ogłoszono szczegółowych wyników. Mimo to – według informacji uzyskanych od uczestnika wyborów, który pozostał na sali do końca i miał dostęp do protokołu – w wyborach wzięło udział 90 osób. Liczba ta świadczy o dosyć niskim stopniu legitymizacji – zważywszy, że podczas prawyborów prezydenckich frekwencja była znacznie wyższa. Tym bardziej szkoda, że mimo wszystko kandydatury nie zgłosił poseł Kulesza. Biorąc pod uwagę, że był wybierany na dwie kadencje do Sejmu z Lublina, był aktywnym lokalnie posłem oraz posiada pewną bazę wyborców – rywalizacja z Bartłomiejem Pejo byłaby interesująca i przede wszystkim wpłynęłaby na wyższą frekwencję. Złośliwi powiedzieliby, że również na budżet partii Nowa Nadzieja.


Autor: Arkadiusz Plewik

Korekta: Olgierd Dobrowolski


bottom of page